galeria zdjęć z Niemiec: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150358717089073.401511.555969072&l=886c05bdec&type=1

galeria zdjęć z Indii: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150242806114073.366015.555969072&l=363fc7b216

poniedziałek, 9 maja 2011

Indie - część trzecia

* Jak wiadomo Indiom jeszcze daleko, do tzw. zachodu, więc często zdarzają się zaniki prądu, czy to w hotelu czy na koncercie w pubie… Ostatnio wracałam z biegania w kompletnych ciemnościach (schodami na 13 piętro), światełkiem z wyświetlacza MP3 podświetlałam numery pokojów, żeby odnaleźć swój, a później zafundowałam sobie prysznic unplugged – miałam wrażenie, że zza zasłonki wyskoczy zaraz jakiś zbój z nożem (chyba się za dużo filmów naoglądałam?).
* Zaskoczyło nas wszechobecne Xerox w mieście. Okazuje się, że w całym tym zacofaniu Indii kserować można wszędzie, wszystko i o każdej porze!



* Jak się spytasz Hindusa, co robi wieczorem to usłyszysz np. idę wypłacić pieniądze, wybieram się po mango… I już. Dla nich podejście do bankomatu jest na tyle absorbującym zajęciem, że nic więcej nie planują do zrobienia. Taki oto wolny styl bycia.

* Ostatnio otwierając okno w pokoj
u przywitałam małą białą jaszczureczkę! Jak ona wlazła na 13 piętro??? Rozumiem nietoperz (który odwiedził pokój kolegi) ale płaz? Kaskader czy co? Jaszczureczka również spadła mi centralnie na twarz jak robiłam brzuszki na hotelowym aerobiku - chyba się przyzwyczaję do obecności tych małych hultajów.
* Poszłyśmy z koleżankami na basen w sobotni, gorący dzień. W momencie wejścia do wody, ni stąd ni z owąd wszyscy obecni w basenie panowie zaczęli zakładać okularki i pływać pod wodą… Bez komentarza.
* W Polsce do rachunku nieraz dołączana jest miętówka lub guma do żucia. W Indiach po zjedzeniu posiłku w knajpie dostaje się talerz z tzw. mouth refresher – ziarenka anyżu, cukier i wykałaczki.


* Wkręciłam się w jogę. Chodzę prawie codziennie! Powoli zaczynam ogarniać tekst na powitanie słońca (Surjanamaskar) - zbiór dwunastu pozycji ciała wraz odpowiadającymi im technikami medytacji, wykonywany tradycyjnie o wschodzie słońca w tradycjach hinduizmu jak również, jako ćwiczenie w hatha jodze. Idzie to tak:


* Straciłam już nadzieję, że trafie na rikszarza mówiącego po angielsku, więc już się nawet nie wysilam i gadam z nimi po polsku. Póki, co – zawsze dojeżdżam tam gdzie chce.
* Z cyklu – sporty ekstremalne – wybraliśmy się na paralotnie do ośrodka Fly Nirvana http://www.flynirvana.com/tandem-paragliding.html (zachęcająca nazwa, nie?). Oczywiście umawianie się z Hindusami nie należy do łatwych, ale jakoś się udało. Na miejscu okazało się niestety, że pogoda nie sprzyja lataniu i jeśli się wiatr uspokoi to może kilka osób poleci, ale na pewno nie wszyscy zainteresowani. Nie łatwo było się dogadać, kto będzie w grupie szczęśliwców, ale w końcu osiągnęliśmy porozumienie. Mi się udało. Moje wrażenia? Zasadniczo samo latanie w tandemie jest dość nudne. Ktoś za Ciebie myśli i robi, a ty masz tylko cieszyć się widokami. Właściwie to gdyby nie wiatr we włosach i uścisk ud instruktora na moich biodrach (!!!) to czułabym się jakbym siedziała w samolocie i wyglądała przez okno. Po krótkiej chwili miałam już dość widoków i niewiele myśląc spytałam „Can we do some acrobatics?”. I tu zaczęła się zabawa! Robienie spirali w dół jest lepsze niż każdy rollercoaster! Jednocześnie jest to jedyny moment, jaki potrafię sobie wyobrazić, w którym krzyczy się „give me more!” do Hindusa.


* Słyszałam bardzo wiele opowieści na temat podróżowania pociągiem w Indiach. Jak to ja, bardzo chciałam się przejechać… już nie chce. Tej przygody zasmakowały koleżanki i już się wyleczyłam z próbowania tutejszych kolei. Co mnie przekonało, że nie warto?

o Po pierwsze wsiadanie/wysiadanie z pociągu odbywa się w biegu. Nikt tu nie czeka, aż się pociąg zatrzyma. Ciekawe ile osób rocznie ginie na szynach?

o Po drugie, wszechobecny zapach kupy…

o Po trzecie, tłok większy niż w pociągu na Przystanek Woodstock (kto jechał ten wie). Znajoma podróżowała siedząc na półce bagażowej.

Uwzględniając powyższe zrezygnuje z tej przyjemności.
* Autobusy hinduskie mają bardzo ciekawą konstrukcję. Otóż na wysokości głowy przebiega metalowa rurka wzdłuż okien. Pojęcie „bezpieczeństwa podróżujących” nie istnieje. Drugim ciekawym rozwiązaniem jest klimatyzacja kierowcy. Zdjęcia poniżej.


* Krowy są tu święte. Ale to już chyba wszyscy wiedzą. Spotyka się je na ulicach, w centrum miast i ogólnie wszystko im wolno. Krowy w Indiach robią pracę koni. Są zaprzęgane do wozów, wykorzystywane do orki. Ciekawostką są suszone krowie placki, równiutko poukładane pod domami… Jeszcze nie doszłam do tego, po co (ale właściwie to nie wiem czy chce wiedzieć).



* Konie pasące się na polu, których widziałam tu niewiele, maja spętane kopyta kawałkiem sznurka pozwalającym tylko na wolny chód konia. Tym samym koń nie ucieknie z nieogrodzonego terenu. Przykry widok.
* Na stopa można złapać motor, traktor i wóz z sianem.
* W niedziele hindusi noszą białe stroje. Przynajmniej białe na pierwszy rzut oka, bo w tym kurzu szybko rzeczy szarzeją.
* Ogólnie zauważyłam duże zaufanie społeczne. Inaczej niż w naszym pięknym kraju…

o W kantynie kasjerzy trzymają pieniądze w pudełkach na ladzie i nie zwracają na nie uwagi odchodząc na chwile, żeby coś podać.

o W damskiej łazience panie zostawiają torebki na szafkach przed toaletą, niepilnowane.

o Nawet w budce z żarciem najpierw się je, a na końcu płaci.

* Jadłam fistaszki prosto z ziemi i nerkowca wprost z drzewa! Wierzcie mi, smakują zdecydowanie inaczej, niż to, co znamy ze sklepu.

o Fistaszki: łupinka jest upaprana ziemią, sam orzeszek jest w różowiutkiej skórce i jest całkiem soczysty. Pyszności!

o Nerkowiec – prawdziwy cudak! To jest jabłko i orzech w jednym! Obie części jadalne, choć dostanie się do orzeszka wymagało ode mnie nieco kreatywności. Poradziłam sobie używając dwóch kamieni. Wyłuskałam orzeszka z fasolowatej skorupki i skonsumowałam. Był soczysty i dosyć gorzki. Chwile później zaczęłam odczuwać pieczenie na części wargi. Ups, pomyślałam, z nadzieją, że nie zjadłam właśnie czegoś trującego… Posmarowałam balsamem do ust i czekałam. Objawy się nie nasilały, a do przyjazdu do hotelu w ogóle przestało piec.

Co się okazało – otóż skorupka orzechów nerkowca zawiera znaczne ilości ciemnego olejku eterycznego, który ma bardzo silne właściwości parzące (szkoda, że nie wiedziałam tego zanim zaczęłam wojować z tymi kamieniami). Ze skorupek orzechów nerkowca wytłacza się bardzo cenny olej. Ma on zastosowanie w przemyśle do wyrobu politury, lakierów, farb, kleju, kwasoodpornego cementu, natłuszczania sieci rybackich, do sporządzania środków odkażających, insektycydów, preparatów antyseptycznych, barwników, kitów wodoszczelnych i innych. Dżizas, k@rwa, ja pier…ole, dobrze, że tylko musnęłam usta tym olejkiem – mam nauczkę…

4 komentarze:

  1. Bardzo interesujące, napisz czy widać podział na kasty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia, prawdę powiedziawszy - nie widać. Jak wszędzie są biedacy i ludzie zamożni, ale nie jest to jakoś mocno zaznaczone.

    OdpowiedzUsuń
  3. Każda kultura niż tą co znamy jest bardziej fascynująca niż nasza :D
    Bardzo dobry pomysł z tym blogiem :)
    pozdrawiamy Paula z Krzyśkiem

    OdpowiedzUsuń
  4. Krowie placki służą w Himalajach za opał, więc może o to chodzi...
    Super blog i jeszcze raz przepraszam, że Cię wczoraj niepokoiłem telefonem o głupotę
    Myślałem, że już wróciłaś

    Marcjanek

    OdpowiedzUsuń