galeria zdjęć z Niemiec: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150358717089073.401511.555969072&l=886c05bdec&type=1

galeria zdjęć z Indii: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150242806114073.366015.555969072&l=363fc7b216

wtorek, 24 maja 2011

A gdyby tak zacząć uczyć się na własnych błędach?


Dałam się namówić na spędzenie weekendu w Art Of Living (cytuje: „Fundacja Art of Living jest międzynarodową organizacją, która prowadzi działalność edukacyjną i charytatywną”) na kursie YES+ („program dla osób, które chcą podkręcić swoją energię i działać jeszcze dynamiczniej, jednocześnie zachowując spokój i klarowność podejmowanych decyzji”). Wiem, wiem, wystarczająco dynamiczna to ja już jestem, chodziło raczej o część dotyczącą spokoju. 

Pojechaliśmy, w piątek po pracy, na drugi koniec miasta i się zaczęło… Na początek każdy z nas miał podejść po kolei do każdego uczestnika i przedstawić się słowami: „I’m Gosia and I belong to you” – że co, pomyślałam sobie?! Oczywiście wśród naszej polskiej czwórki zapanowało ogólne ożywienie i trudności z opanowaniem śmiechu, no ale przez wzgląd na hinduskich kolegów staraliśmy się zachować powagę (a powiedzenie „I belong to you” stało się hitem ostatniego tygodnia w Pune). 

Sala, w której wszystko się odbywało, była na 2 piętrze jakiegoś budynku mieszkalnego, nie miała okien, za to była wyposażona w klimatyzację, która zgodnie z upodobaniami tubylców, była ustawiona na 20 stopni… Spróbujcie sobie posiedzieć kilka godzin pod takim nawiewem, to zrozumiecie, o czym mowie… Na centralnym miejscu stał oczywiście portret ichniejszego Guru, z przywieszonym wieńcem kwiatów. Tylko czekałam aż mi każą go ucałować albo ukłonić się, na szczęście oszczędzili mi tego. Podczas wszystkich wykłado-warsztatów siedzieliśmy na podłodze, na rozłożonych pseudo kocach, które farbowały na fioletowo ręce i wszystko, czego dotknęły. Fajnie jest sobie posiedzieć po turecku na zielonej trawce przez jakiś czas, ale w pokoju na posadzce przykrytej jedynie cienką szmatą to już średnia przyjemność… Nie dość, że wilka można złapać to jeszcze tyłek boli.

Przejdźmy do wykładów i warsztatów. Ogólnie – truizmy. Trzeba się zdrowo odżywiać, spać odpowiednią ilość godzin i być szczęśliwym. Surprise, surprise! Właściwie to nie wiem czego ja się spodziewałam?! Ale i tak hitem całej sesji była bardzo głęboko odprężająca, unikalna technika oddechowa, której doświadczysz tylko na kursach AOL” – wszystko jest na sprzedaż, to czemu nie sprzedać oddychania? 

Wytrzymałam piątkowy wieczór i w sobotę do lunchu a później dałam dyla do domu.

Powyższa przyjemność kosztowała mnie 2500 Rs., czyli jakieś 160zł, za które mogłabym sobie na przykład: polatać 15 min. paralotnią w tandemie, opłacić Bieg Katorżnika, kupić 8 wypasionych drinków w HRC, zabrać siostrzenicę do sali zabaw na cały dzień, ale postanowiłam dać FUNDACJI AOL. Na pewno spożytkują w chwalebny sposób. 

Ciekawostka: Fundacja AOL działa również w Polsce. Kurs YES+ w Warszawie kosztuje 520zł, a przy numerze konta do wpłat widnieje napis UWAGA!!! Nauczyciel prowadzi kurs charytatywnie, a dochód z kursu zostanie przeznaczony na realizację projektów humanitarnych ART OF LIVING.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz