galeria zdjęć z Niemiec: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150358717089073.401511.555969072&l=886c05bdec&type=1

galeria zdjęć z Indii: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150242806114073.366015.555969072&l=363fc7b216

piątek, 6 maja 2011

Odrobina 'zachodniego świata' w Pune

Szukając odskoczni od wszystkiego, co indyjskie wybrałam się ze znajomymi na muzykę na żywo w HRC Pune. Nie byłabym sobą gdybym nie wyszukała funpage’a na fejsbuku, by chociaż z grubsza wiedzieć jak spędzę wieczór. Posunęłam się nawet krok dalej i kliknęłam „I’m attending” na wczorajszym wydarzeniu. Zanim jeszcze wyszłam z hotelu zostałam zaproszona do grona znajomych występującego artysty [Oliver Sean is a Portuguese Goan/Italian singer/songwriter/producer who came into the limelight of the music industry in 2002 with his self produced debut English album "I Like It"]. Ciekawa forma marketingu, chociaż w zasadzie nie wymagała przesadnych nakładów pracy, bo zdeklarowanych na FB uczestników było może z dwudziestu.
Pobyt w HRC zaczęłyśmy od kolacji. Po raz kolejny przekonałam się, że w tej knajpie warto się stołować! Dotychczas moim faworytem był Hickory BBQ Bacon Cheeseburger – prawdziwy kozak świata, ale od wczoraj ma ostrego konkurenta w postaci Cobb Salad – przepyszna! Z resztą z relacji znajomych wynika, że ich dania również przyjemnie łechtały podniebienia, więc śmiało mogę każdemu z Was polecić to miejsce.
No, ale bądźmy szczerzy, nie dla samej szamki i muzyki przebyłam taki kawał drogi (drugi koniec miasta, czyli jakąś godzinka „turbo rikszą” w godzinach szczytu). Wiecie już przecież, że w Campusie nie ma alkoholu, a ja powoli zaczynam odczuwać „zmęczenie materiału”. Więc… niech no pomyślę, czym to się wczoraj raczyłam. Na początek poszło Long Island Iced Tea, potem Pickled Tink, Pina Colada, Hurricane, a skończyłam podwójną wódką z tonikiem (wyczytałam z paragonu, bo z pamięci by ciężko było – ehh, takie te nazwy jakieś skomplikowane…). Przyznam, że na moją polską głowę drinki vel koktajle wydawały się dość słabe (stąd ostatni wybór nie był już specjalnie wyszukany). Nie mniej, wyżej wymieniona mieszanka zrelaksowała mnie i koleżankę na tyle, że dałyśmy się zaprosić na scenę, aby śpiewać z Oliverem niezwykle popularny cover (UWAGA – nigdy nie zgadzajcie się w ciemno na coś takiego – okazało się, że może cover i był popularny, ale żeby od razu znać tekst?!). Dobrze, że mamy ręce to mogłyśmy chociaż klaskać w rytm i się pięknie uśmiechać (sympatia tłumów – bezcenna). Z innych atrakcji wieczoru, dałyśmy się porwać barmanom do wspólnego wykonania YMCA stojąc na oparciach sof. Oczywiście w mgnieniu oka zbiegli się hinduscy goście i robili zdjęcia – gorzej niż Japończycy przed Wieżą Eiffla, no ale po 3 tygodniach tutaj właściwie się już przyzwyczaiłam. Później jeszcze przeprowadziłyśmy sympatyczną konwersację z wczorajszą gwiazdą wieczoru. Wygląda na to, że  nasze występy sceniczne nie odstraszyły Olivera, skoro podszedł do stolika się przywitać i zagadać troszkę.


Uciekłyśmy, niczym Kopciuszek, przed dwunastą, bo na dzisiaj był zaplanowany kolejny test – ewaluacja szkolenia. Powrót miałyśmy z cyklu szalonych - w 5 osób w jednej 3 osobowej rikszy - kierowca sie na to zgodził chyba tylko dlatego, że wiózł mnie juz trzeci raz (chociaż i tak nic nie przebije jazdy w 17 osób w samochodzie osobowym - przygoda z początku pobytu w Indiach).
Poranek? Hmmm miewałam lepsze… Niestety delikatny „Hurricane” w głowie nie dał zapomnieć o wczorajszych szaleństwach, ale i tak warto było… A test? Napisany, ale kto by się tam jakimś głupim testem przejmował!
Wypad do HRC, poza aspektem rozrywkowym, miał również aspekt edukacyjny. Wcześniej już słyszałam o kompleksowości systemu podatkowego w Indiach, ale wczoraj zobaczyłam to na własne oczy (na wyżej już wspomnianym paragonie). Do kwoty, którą według menu wydałam, zostało doliczonych pięć innych <wtf>! Dwa rodzaje VAT (12,5% i 25%), podatek od usług, i dwie opłaty za serwis (zakładam, że jedna wiąże się z jedzeniem, a druga z alkoholem – podobnie z tymi dwoma stawkami VAT, chyba…). Cóż, szlachta się bawi, koszta się nie liczą!


A zatem, żebyście sobie nie myśleli – wczorajszy wieczór poświęcony był szkoleniu księgowemu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz