galeria zdjęć z Niemiec: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150358717089073.401511.555969072&l=886c05bdec&type=1

galeria zdjęć z Indii: http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10150242806114073.366015.555969072&l=363fc7b216

wtorek, 3 maja 2011

W tym szaleństwie jest metoda


Od dwóch tygodni staram się zrozumieć reguły panujące na hinduskich drogach i mechanizm nieoczekiwanego przekształcania się dwupasmówki w pięciopasmówkę. Oto co zarejestrowałam.
Otóż, kierowcy wyprzedzają, mimo że z naprzeciwka jedzie inny użytkownik ruchu, który wtedy albo zwalnia, albo wciska się pomiędzy inne pojazdy. Nie trudno się domyślić, że większość aut jest poobijana, powgniatana i podrapana. Dobre jest to, że kierowcy sygnalizują sobie, że się będą pchać na przysłowiowego „chama”. Trąbią. Trąbią ciągle. Na ulicach można się wściec – jest tak głośno! Ostatnio uznaliśmy, że w Indiach największą awarią samochodu nie jest brak hamulców, tylko brak klaksonu!

Ponadto:
Większość rikszarzy jeździ boso.
Riksze zwykle nie mają prędkościomierza, a jeśli mają to niedziałający.
Po co komu lusterka?

Widziałam Auto Szkołę w Pune. Zastanawiałam się, czego tam mogą uczyć, bo jak dla mnie są tylko dwie reguły:
  1. Na prostej pierwszeństwo ma albo ten, co jest z przodu (tak jak na stoku narciarskim) albo większy.
  2. Na skrzyżowaniu natomiast pierwszy jedzie ten, który jest bardziej pewny siebie.

Morał: Jak będziecie w Nowym Jorku lub Londynie i będziecie się chcieli szybko przemieścić taksówką – bierzcie tą z hinduskim kierowcą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz