Ostatnie czwartkowe wyjście do HRC obfitowało w przygody. Zaczęłyśmy od złapania stopa do miasta (wiem, wiem, że niby nie do końca bezpieczne, ale zatrzymujemy auta wyłącznie za bramą Infosysu – czyli można powiedzieć, że zabrałyśmy się z kolegą z pracy – jednym z 18stu tysięcy…). Koleś okazał się być wyjątkowo normalny, jak na Hindusa. Dowiedziałyśmy się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład, że Pune jest miastem z największą ilością motocykli i największą ilością wypadków w całych Indiach, a on przez spowodowanie jednego z nich, w którym niemal zginął, ma zakaz jeżdżenia motorem (od razu poczułyśmy się lepiej…). Według niego jest tylko jedna zasada na drogach w Indiach: Save Yourself. Powiedział też, że jego rodzice mieszkają w Kenii i że Zanzibar (ulubione miejsce włoskiej mafii) jest droższy od Goa (upatrzonej przez mafie rosyjską – co by wyjaśniało dlaczego wszyscy na Goa się pytali czy jestem Rosjanką?). Dowiedziałyśmy się, kiedy i gdzie w Pune są „Ladies nights” – czyli panie piją za darmo oraz jak to przemycał alko na teren campusu w butelce po szamponie (czyżby rodak?). Po dojechaniu do centrum, nasz nowy kolega załatwił nam riksze, która miała nas zabrać do HRC, utargował cenę i upewnił się, że rikszarz wie gdzie ma nas zawieźć, prawdziwy dżentelmen.
Przed koncertem oczywiście zjedliśmy wyśmienitą kolacje. Polecam kolejną pozycje z hardrockowego menu: Honey-Citrus Grilled Chicken Salad (sałatka z grillowanym kurczakiem, ze świeżą pomarańczą, żurawiną i orzechami w miodowo-pomarańczowym dressingu). Niebo w gębie!
Jak co czwartek w HRC była muzyka na żywo – tym razem Rock Covers by Kickstart Freedom. Pierwszy raz widziałam iście hinduską kapelę rockową. Długie, rozpuszczone włosy, którymi chłopaki rzucali na boki, bieganie po barze z gitarą i wylewanie sobie wody na głowę w trakcie koncertu… Takie rzeczy tylko w Pune! Grali takie szlagiery jak „Knockin' on the heavens door” czy „Another brick in the wall” w nieco alternatywnym wydaniu, ale i tak mi się podobało. Po koncercie zostałyśmy z koleżanką zaproszone na nietypowego shota. Otóż była to płonąca anyżówka (czy coś takiego). Wygląda to tak, że barman staje na barze i podpala alkohol w szklance, a klient opiera się o bar, odchyla głowę i pozwala sobie ten płonący płyn wlać do gardła. Ciekawe doświadczenie – kolejne z wielu...
Kickstart Freedom |
W drodze powrotnej pobiliśmy rekord ilości osób w rikszy: 6 + kierowca! Jest to nielegalne i możne dostać 5000-10000Rs kary, więc nie każdy się zgadza, ale ponieważ pod knajpą czekał mój przyjaciel (dla którego jestem tą „almost bold girl”) to nas zabrał. Jak zwykle mieliśmy turbo doładowanie i pędziliśmy przez miasto z niewiarygodną, jak na rikszę, prędkością. Przed jednym ze skrzyżowań spanikowany kierowca zaczął coś krzyczeć i kazał połowie osób wysiadać. Okazało się, że zauważył policje. Za skrzyżowaniem znowu zgarnął wszystkich. (Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda, lalala). Podczas tej samej podróży zostaliśmy poproszeni o przepychanie ciężarówki, która utknęła pod wiaduktem. Podróże rikszą to nasz nowy ulubiony sport ekstremalny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz