Czasami mam też gorsze dni, kiedy moja chęć poznawania Indii jest bliska zeru… Wtedy wkurza mnie mnóstwo rzeczy:
Że nie rozumiem, co gada pan od jogi, koleś ze sklepu czy ekspedientka w Domino Pizza.
Że wszyscy hindusi na campusie wyglądają podobnie, jak takie laleczki – czarne włosy, ciemna karnacja, koszula z długim rękawem podwinięta do łokcia, spodnie garniturowe i lakierki. Obowiązkowo sygnet na palcu i zapuszczony jeden paznokieć (fuj!).
Że jest gorąco!
Że omija mnie sezon na konwalie, niezapominajki i bez (najgorsze, że na następny będę musiała czekać rok!).
Że nie mam tu lasu, w którym mogłabym pobiegać a do tego omija mnie mnóstwo zawodów, w których chciałam wystartować...
Że nie mogę zaplanować wakacji, bo tutaj nic nie wiadomo.
Że Hindusi kłamią w żywe oczy. Mówią, że coś zrobią nie mając najmniejszego zamiaru dotrzymać słowa.
Że ominą mnie 3 urodziny Urszulki – mojej siostrzenicy.
Że szkolenie jest zorganizowane wg standardów indyjskich a nie europejskich, więc jego merytoryczność pozostawia wiele do życzenia!
Że Hindusi pracujący w usługach ruszają się jak muchy w smole!
Że w rowerach dostępnych do poruszania się po campusie odpadają pedały i krzywią się siodełka
Że nie można się opalać na terenie campusu i nie można ubierać się inaczej niż biznesowo przed 17. Szorty i koszulka na ramiączka to już jak chodzenie półnago, za co dostaje się „paszkwila” (czyli reprymendę).
Że wszyscy się gapią! (Szczerze współczuje osobom z tzw. „życia publicznego”…)
A poza tym:
Indyjskie jedzenie – chcę młodych ziemniaczków z jajkiem sadzonym, koperkiem i kefirem! Albo schaba!
Wieloznaczność nazw (Russian salad: ananas w majonezie z marchewka, Americana – jakieś zielsko, Mutton – czasem baranina czasem jagnięcina).
Fajnie jest mieć zaścielone łóżko, ale mam już dość codziennego wyciągania brzegów kołdry spod materaca… Tak samo z ręcznikiem, który ja chcę mieć w pobliżu zlewu a pokojówka z uporem maniaka odwiesza mi go na wieszak!
A tak w ogóle to już nie lubię piosenki „Jay ho”…
Trzymaj się, sezon na bez i tak się już kończy...
OdpowiedzUsuńwyciąganie kołdry spod materaca! co za masakra! w moim tułaczym życiu zawsze wieszam takie karteczki "do not disturb" na drzwiach pokoi, w których wyjątkowo śpię dwie/trzy doby i z moich badań wynika, że 50% z tych obwieszczeń jest całkowicie ignorowanych i wieczorem musi mi się podnieść ciśnienie w walce z kołdrą. Nie mówiąc już o ekologicznych zapędach hotelarzy, którzy obklejają łazienki karteczkami "wymienimy tylko ręczniki, które wrzucisz do umywalki", a wracając zastaję nowe kompleciki.
OdpowiedzUsuń