* Zaskoczyło nas wszechobecne Xerox w mieście. Okazuje się, że w całym tym zacofaniu Indii kserować można wszędzie, wszystko i o każdej porze!
* Jak się spytasz Hindusa, co robi wieczorem to usłyszysz np. idę wypłacić pieniądze, wybieram się po mango… I już. Dla nich podejście do bankomatu jest na tyle absorbującym zajęciem, że nic więcej nie planują do zrobienia. Taki oto wolny styl bycia.
* Ostatnio otwierając okno w pokoju przywitałam małą białą jaszczureczkę! Jak ona wlazła na 13 piętro??? Rozumiem nietoperz (który odwiedził pokój kolegi) ale płaz? Kaskader czy co? Jaszczureczka również spadła mi centralnie na twarz jak robiłam brzuszki na hotelowym aerobiku - chyba się przyzwyczaję do obecności tych małych hultajów.
* Poszłyśmy z koleżankami na basen w sobotni, gorący dzień. W momencie wejścia do wody, ni stąd ni z owąd wszyscy obecni w basenie panowie zaczęli zakładać okularki i pływać pod wodą… Bez komentarza.
* W Polsce do rachunku nieraz dołączana jest miętówka lub guma do żucia. W Indiach po zjedzeniu posiłku w knajpie dostaje się talerz z tzw. mouth refresher – ziarenka anyżu, cukier i wykałaczki.
* Wkręciłam się w jogę. Chodzę prawie codziennie! Powoli zaczynam ogarniać tekst na powitanie słońca (Surjanamaskar) - zbiór dwunastu pozycji ciała wraz odpowiadającymi im technikami medytacji, wykonywany tradycyjnie o wschodzie słońca w tradycjach hinduizmu jak również, jako ćwiczenie w hatha jodze. Idzie to tak:
* Z cyklu – sporty ekstremalne – wybraliśmy się na paralotnie do ośrodka Fly Nirvana http://www.flynirvana.com/tandem-paragliding.html (zachęcająca nazwa, nie?). Oczywiście umawianie się z Hindusami nie należy do łatwych, ale jakoś się udało. Na miejscu okazało się niestety, że pogoda nie sprzyja lataniu i jeśli się wiatr uspokoi to może kilka osób poleci, ale na pewno nie wszyscy zainteresowani. Nie łatwo było się dogadać, kto będzie w grupie szczęśliwców, ale w końcu osiągnęliśmy porozumienie. Mi się udało. Moje wrażenia? Zasadniczo samo latanie w tandemie jest dość nudne. Ktoś za Ciebie myśli i robi, a ty masz tylko cieszyć się widokami. Właściwie to gdyby nie wiatr we włosach i uścisk ud instruktora na moich biodrach (!!!) to czułabym się jakbym siedziała w samolocie i wyglądała przez okno. Po krótkiej chwili miałam już dość widoków i niewiele myśląc spytałam „Can we do some acrobatics?”. I tu zaczęła się zabawa! Robienie spirali w dół jest lepsze niż każdy rollercoaster! Jednocześnie jest to jedyny moment, jaki potrafię sobie wyobrazić, w którym krzyczy się „give me more!” do Hindusa.
* Słyszałam bardzo wiele opowieści na temat podróżowania pociągiem w Indiach. Jak to ja, bardzo chciałam się przejechać… już nie chce. Tej przygody zasmakowały koleżanki i już się wyleczyłam z próbowania tutejszych kolei. Co mnie przekonało, że nie warto?
o Po pierwsze wsiadanie/wysiadanie z pociągu odbywa się w biegu. Nikt tu nie czeka, aż się pociąg zatrzyma. Ciekawe ile osób rocznie ginie na szynach?
o Po drugie, wszechobecny zapach kupy…
o Po trzecie, tłok większy niż w pociągu na Przystanek Woodstock (kto jechał ten wie). Znajoma podróżowała siedząc na półce bagażowej.
* Na stopa można złapać motor, traktor i wóz z sianem.
* W niedziele hindusi noszą białe stroje. Przynajmniej białe na pierwszy rzut oka, bo w tym kurzu szybko rzeczy szarzeją.
* Ogólnie zauważyłam duże zaufanie społeczne. Inaczej niż w naszym pięknym kraju…
o W kantynie kasjerzy trzymają pieniądze w pudełkach na ladzie i nie zwracają na nie uwagi odchodząc na chwile, żeby coś podać.
o W damskiej łazience panie zostawiają torebki na szafkach przed toaletą, niepilnowane.
o Nawet w budce z żarciem najpierw się je, a na końcu płaci.
o Fistaszki: łupinka jest upaprana ziemią, sam orzeszek jest w różowiutkiej skórce i jest całkiem soczysty. Pyszności!
o Nerkowiec – prawdziwy cudak! To jest jabłko i orzech w jednym! Obie części jadalne, choć dostanie się do orzeszka wymagało ode mnie nieco kreatywności. Poradziłam sobie używając dwóch kamieni. Wyłuskałam orzeszka z fasolowatej skorupki i skonsumowałam. Był soczysty i dosyć gorzki. Chwile później zaczęłam odczuwać pieczenie na części wargi. Ups, pomyślałam, z nadzieją, że nie zjadłam właśnie czegoś trującego… Posmarowałam balsamem do ust i czekałam. Objawy się nie nasilały, a do przyjazdu do hotelu w ogóle przestało piec.
Co się okazało – otóż skorupka orzechów nerkowca zawiera znaczne ilości ciemnego olejku eterycznego, który ma bardzo silne właściwości parzące (szkoda, że nie wiedziałam tego zanim zaczęłam wojować z tymi kamieniami). Ze skorupek orzechów nerkowca wytłacza się bardzo cenny olej. Ma on zastosowanie w przemyśle do wyrobu politury, lakierów, farb, kleju, kwasoodpornego cementu, natłuszczania sieci rybackich, do sporządzania środków odkażających, insektycydów, preparatów antyseptycznych, barwników, kitów wodoszczelnych i innych. Dżizas, k@rwa, ja pier…ole, dobrze, że tylko musnęłam usta tym olejkiem – mam nauczkę…
Bardzo interesujące, napisz czy widać podział na kasty.
OdpowiedzUsuńKasia, prawdę powiedziawszy - nie widać. Jak wszędzie są biedacy i ludzie zamożni, ale nie jest to jakoś mocno zaznaczone.
OdpowiedzUsuńKażda kultura niż tą co znamy jest bardziej fascynująca niż nasza :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł z tym blogiem :)
pozdrawiamy Paula z Krzyśkiem
Krowie placki służą w Himalajach za opał, więc może o to chodzi...
OdpowiedzUsuńSuper blog i jeszcze raz przepraszam, że Cię wczoraj niepokoiłem telefonem o głupotę
Myślałem, że już wróciłaś
Marcjanek